głowna › Fora › 2. OFIARY NARCYZA 🤕 › Mój przyjaciel jest narcyzem
Otagowano: narcyz.przyjaciel
- Ten temat ma 13 odpowiedź, 3 odpowiedź, a ostatnio został zaktualizowany 1 rok, 6 miesięcy temu przez chronic.
-
AutorWpisy
-
2023-06-25 o 18:39 #2074chronicUczestnik
Cześć wszystkim! Mam bliskiego przyjaciela, który wykazuje wiele cech narcyzmu i zaczynam mieć z tym trudności. Kiedyś łączyło nas wiele wspólnych tematów, ale z czasem zaczął się oddalać. Jeśli ja nie wyjdę z inicjatywą to on nie dba o kontakt. Trochę zaczyna mnie to męczyć. Kiedy już zadzwonię i odbierze (bo nie zawsze to robi) to gada się fajnie i długo, ale sam z siebie nie dzwoni, nie inicjuje, nie pamięta. Czuje się niepotrzebny. Czy ktoś ma podobne doświadczenia lub może mi doradzić, jak sobie radzić w takiej sytuacji?
2023-06-30 o 18:45 #2075edek12UczestnikHej! Również miałem styczność z narcyzem w przeszłości. To była bardzo trudna i destrukcyjna relacja. Ta osoba wydawała się skupiać tylko na sobie i oczekiwała, że cały świat będzie się kręcił wokół niej. Była niezwykle manipulacyjna i miała trudności z wyrażaniem empatii. To było naprawdę wyczerpujące emocjonalnie. Niestety, w końcu trzeba odpuścić i zniknąć z życia takiej osoby, zająć się sobą. Myślę, że choćbyś nie wiem jak się starał nie naprawisz tego człowieka, za to zmarnujesz niepowetowane pokłady własnej energii życiowej w piach,czego będziesz żałował. Ja radzę odpuścić. Skoro milczy lub odzywa się tylko, kiedy czegoś konkretnego chce, to nie licz, że myśli w tym o Tobie, Twoich uczuciach, samopoczuciu kiedykolwiek. Jego to nie obchodzi.
2023-06-30 o 20:03 #2076AdmiNarOpiekun forumNajgorsze jest przyznanie przed sobą i zaakceptowanie faktu, że ma się do czynienia niejako z cyborgiem a nie człowiekiem. Ja też próbowałam sobie na wszystkie sposoby racjonalizować każde trudne, a z czasem już nawet wywołujące głębokie traumy, sytuacje… Zawsze znajdowałam jakieś wytłumaczenie, nawet na siłę, nigdy nie mogąc się pogodzić z tym, że byłam z kimś, kto nie ma żadnych uczuć, moralności, skrupułów. Bo to by świadczyło, że ja sama mogłam się tak pomylić co do kogoś,a to przecież niemożliwe. Niemożliwe, że samemu będąc tak szczerym uczciwym i empatycznym, przyciąga się takie zło. To takie niesprawiedliwe. Niemożliwe, że tak wielkie zło w ogóle istnieje, itp.. Osoby głęboko odczuwające nie potrafią dopuścić do siebie sytuacji, że były w stanie tak się otworzyć i dać omotać emocjonalnie personie, która te emocje tylko udawała. To jest chyba najtrudniejsze – przyznać, że ulokowało się uczucia w robocie. Że tam nie było człowieka, a wszystkie cudne chwile były pewnie tylko zabawą dla tego robota i odbiciem naszych własnych uczuć, bo narcyzi są tylko lustrem, naśladowcami. Trudno pogodzić się z poczuciem niesprawiedliwości, że w zamian za nasze serce na dłoni, dostaliśmy kopa w dupe, albo ktoś nam na te dłoń zwyczajnie napluł. Oj tak, przypomina mi się jedno zdanie obrazujące perypetie z narcyzem: „koleś nieustannie pluje ci w twarz, a ty udajesz, że pada deszcz”. Wiem, że słowa-rady typu szanuj się dziewczyno, chłopaku, to takie denerwujące frazesy. Bo my się przecież szanujemy. Ale tak głęboko zaufaliśmy, że po prostu pozwalamy, czasami całe lata, sobą manipulować „w imię miłości” . Mnie najciężej było znosić te powracające obrazy chwil wielkiej szczęśliwości. Jego wyraz twarzy, oczy, uśmiech
.. To nie wyglądało jak udawanie. Później rozkminy typu – właściwie po co miałby to udawać? Co by mu tu dało? Nie ma co brnąć w te dywagacje bo można dostać niezłego kołowrotka w głowie i znów zapędzić się w kozi róg usprawiedliwień kata i szukania jego plusów… Lepiej to odpuścić pomimo nie uzyskania odpowiedzi na większość wątpliwości i pytań. . Bo ciągle dążąc do poznania prawdy, będziemy bardzo niespokojni, znerwicowani i udreczeni, a trzeba wiedzieć, że tej prawdy się nigdy nie pozna. Najgorsze, że nie zna jej nawet sam sprawca naszych nieszczęść. Na każde moje pytanie dlaczego tak się zachował a nie inaczej – sam nie potrafił nigdy tego sprecyzować, czy znaleźć powodu. Sprawiał wrażenie jakby to nim ktoś sterował a on się tylko poddawal i wykonywał rozkazy diabła siedzącego na ramieniu… Tym przydługawym wywodem, chciałam tylko uzmysłowić, że sama niedawno nie chciałam tego głośno przyznać, ale najlepszym rozwiązaniem jest odciąć się od takiego człowieka 🤷🏻♀️ Lepiej poszukać wsparcia w takich miejscach i wzajemnie się doładować. Krzepiący może być też fakt, że to przecież nie tylko my się daliśmy nabrać, ale całe otoczenie narcyza jest tak zmanipulowane i pozostajace pod jego urokiem. Więc nie jesteśmy jacyś trefni, pechowi, łatwowierni, sfrajerzeni. Narcyz robi frajerów ze wszystkich, bez wyjątku. Bardziej szanuje wrogów niż przyjaciół, bo imponuje mu władza, siła i zło tych ludzi, uczy się od nich bezwzględności i bierze z nich przykład, choć niby ich piętnuje. Lubi z nimi rywalizować, poznawszy słabe punkty. Poznałam takie przykłady. Polecam zająć się sobą i dla własnego dobra zapomnieć fajne chwile, a pamiętać tylko te złe, które zawsze przypomną nam, że nie ma po co wracać,i po co pozwalać im wracać. Nie pomożemy im, nie zmienimy, choćbyśmy chcieli.2023-07-01 o 09:49 #2077chronicUczestnikHej, macie rację. Przeczytalem już wiele publikacji i niestety wszystko się powtarza. Kto miał styczność i udało mu się przerwać ten krąg cierpień, rekomenduje tylko uciekać. To jest takie przykre. Ponieważ wydaje się, ze oni kiedyś byli zdrowi, normalni. I człowiek żyje tym wspomnieniem, nie chcąc dopuścić do wiadomości, że nagle mogli stać się kimś innym
2023-07-01 o 10:31 #2079AdmiNarOpiekun forumTak, to jak odejście-śmierć bliskiej nam osoby. Często w swojej głowie, sercu, odczuwam to jako taką stratę. Ja całą moją relacje z osobą narcystyczną widzę jako wielką miłość, płomienne uczucie, które spadło na mnie jak grom z jasnego nieba, by chwilę później spotkała mnie wielka życiowa tragedia, jak gdyby te osobę dopadła jakaś okropna śmiertelna choroba i powoli mi ją zabierała… Z dnia na dzień przestajesz poznawać tego człowieka. Jego człowieczeństwo ulega powolnej destrukcji na twoich oczach, zmienia mu się nawet wyraz twarzy… a ty jakoby tkwisz przy nim lojalnie, trzymając za rękę i godzisz się w tym uczestniczyć, biorąc na siebie wszelkie niedogodnosci z tym związane. To tak traumatyczne (szczegolnie chyba w tak zwanej relacji romantycznej), że realnie czujemy się jak w żałobie po ciężkiej przegranej walce z jakimś raczyskiem naszego bliskiego. Bardzo trudno się po tym poskładać. Jeszcze trudniej ze świadomością, że ta nasza kochana osoba żyje, ale jej tam nie ma już w tym ciele… Przeszłam w życiu wiele, ale to było dla mnie najstraszniejsze, druzgocące przeżycie. Nadal ciężkie do pogodzenia się. Jakby na świecie nie było już wystarczająco wielu nieszczęść..To jeszcze się taki nieszczęsny psychiczny „wirus” napatoczyl, który niszczy tylu ludziom życia…
2023-07-01 o 14:10 #2099AdmiNarOpiekun forumMam jeszcze takie spostrzeżenie, o którym chciałam wspomnieć, i wiele ofiar też to samo potwierdza. Posłużę się cytatem, ponieważ trafia w punkt i daje do myślenia:
„Dzielił ludzi na poczciwych frajerów i cwaniakow, którzy tylko czyhają na jego kasę i czekają aż noga mu się powinie. Frajerów, ludzi dobrych i mu życzliwych lekceważyl i pogardzal mimo, że chętnie ich wykorzystywał do różnych celów, pomiatal nimi. Im bardziej ktoś był mu przyjazny, tym bardziej on uważał go za frajera i wykorzystywał. Liczył się natomiast z ludźmi o których miał jak najgorsze zdanie, czyli z tymi cwaniaczkami, tam potrafił skladac się w scyzoryk przed nimi, widziałam to wiele razy. Przyjaciół deptal a wrogów nosił na rękach.”. Nic dodać nic ująć. Pozostaje tylko wyciągać wnioski i nie żywić zbyt wielu złudzeń,ze będzie lepiej.2023-07-02 o 01:08 #2323edek12UczestnikHahaha dokładnie! Pamiętam jak zadalem pytanie osobie narcystycznej, dlaczego dla najbliższych osób ze swojej pracy zawsze ma uśmiech, dobre słowo i wspaniały nastrój, a dla mnie tego samego dnia już nie może taka być? Usłyszałem odpowiedź, że na ludziach z pracy jej nie zależy i są jej obojętni. Czyli to jest aż tak popierdolone, że jak ktoś nam jest obojętny to jesteśmy dla niego mili, a kiedy nam na kimś zależy, to go nieustannie krzywdzimy? Nigdy tego nie zrozumiem. Dostrzegam jedno – dla narcyza cholernie ważny jest wizerunek i bycie autorytetem, dlatego w pracy tak dba, żeby mieć stałe kółko adoratorów i przyklaskiwaczy. Podziwiają go więc jest w doskonałym nastroju, strumień zasilenia nieprzerwanie płynie. Dlatego zawsze jest dla tych ludzi taki zajebisty, nawet jeśli w głębi duszy nimi gardzi, bo są w jego oczach kiepscy i słabi, gorsi od niego. Zresztą ma to sens, że szuka koleżków w ludziach, którzy są raczej przeciętni i nie stwarzają mu żadnej konkurencji, może się wtedy na ich tle wyróżniać i błyszczeć. Osobowości silnych i indywidualistów oficjalnie nie lubi, bo robią mu konkurencję, jednocześnie w głębi je szanuje bo podziwia za siłę, wielkość, władzę, trudny charakter, indywidualizm. Wobec osób bliskich w domu (rodzina, „przyjaciele”, partner) ma chyba tak niebotyczne wymagania, że z automatu jest po prostu wiecznie niezadowolony ich byciem niewystarczająco dobrymi.. Wyjątkowa osoba musi się otaczać wyjątkowymi ludźmi, a my jesteśmy przecież ciągle zbyt nijacy, miałcy, nudni, niedostatecznie jacyś tam.
2023-07-02 o 08:51 #2324chronicUczestnikNiby wiem o czym piszecie ale przeraża mnie to. Mam masę świetnych wspomnień z okresu podstawówki i szkoły średniej. Byliśmy najlepszymi kumplami. Wydaje mi się że wtedy jeszcze taki nie był. Nie potrafię dopuścić do świadomości że wszystkie wspomnienia mam z jakimiś cyborgiem. Ze przyjaźnilem się z robotem. Ze na wspólnych fotkach jestem tak naprawdę sam bo tam obok nie było czlowieka. To mnie dołuje
2023-07-02 o 09:53 #2325AdmiNarOpiekun forumWiesz chronic, czasami sytuacje, które miały miejsce we wczesnej młodości idealizujemy i sami będąc wtedy jeszcze nie w pełni dojrzali psychicznie, mieliśmy na tamten czas całkiem inne potrzeby i priorytety. Więc mogliśmy zupełnie nie dostrzegać, że coś z takim człowiekiem było nie tak. Kiedyś dla większości etap nastoletni oznaczał wieczne przygody, zabawy, rozrywki – przy takim beztroskim nastawieniu własnym ciężko wyłapać jakieś aberracje w czyimś. Stosujesz teraz klasyczne wyparcie, które ma na celu uchronić Cie przed cierpieniem, gdy poznałeś prawdę. Do tego stopnia zależy Ci na tej osobie, że wolisz sobie racjonalizować złe sytuacje, lub udawać, że ich nie pamiętasz, byle tylko obraz Twojego przyjaciela pozostał nietknięty. Poczytaj o teorii traumy zdrady (to mechanizm obronny) – pisałam o tym artykuł na blogu – ponieważ jest to ponoć kluczową przyczyną amnezji dysocjacyjnej u formujących się w dzieciństwie narcyzów. Z tą różnicą, że u nich poszło to tak daleko i w taką stronę, iż aby uchronić się przed cierpieniem emocjonalnym zadawanym regularnie ze strony osoby (zwykle rodzica-oziębłej matki), od której zależeli i którą bezwarunkowo kochali, pogrążyli się tak bardzo w tak zwanej amnezji dysocjacyjnej, że w końcu ich własna osobowość uległa totalnemu rozsypaniu – defragmentacji. To właśnie niestety były narodziny narcyza-doszlo do zaburzenia tożsamości a także do formowania podwójnej lub nawet wielorakiej osobowości. To ten aspekt powoduje, że nie wiedzą kim są i raz są dla nas cudowni, innym razem okrutni, mają wiele twarzy, albo też luki w pamięci i często odpowiadają na różne nasze pytania „nie pamiętam”…
W sytuacjach nadużyć z ręki ważnych dla nas ludzi, każde z nas stosuje ten mechanizm, kiedy próbuje zachować dobry obraz osoby, którą kocha, a przez którą jest krzywdzony czy traumatyzowany. Tyle że w większości umiemy np powiedzieć stop i przyjąć na klatę fakt bycia wykorzystywanym, fakt nadużyć wobec nas i w końcu fakt bezsprzecznej winy naszego oprawcy. Ale nawet my – nazwijmy to, „prawidłowo wykształceni emocjonalnie dorośli ludzie”, pozostając długo pod wpływem oprawcy, którego kochamy, nie chcąc burzyć jego obrazu w głowach często ocieramy się o amnezję dysocjacyjną – np wyrzucamy z pamięci niewygodne wątki, mogące nadszarpnąć wizerunku tych ludzi, przez to później sami, po takich relacjach, jesteśmy tak zdezintegrowani psychicznie i potrzebujemy, jak to się mówi, poskładać się do kupy 🙂 Narcyz zabrnął tak daleko, że poskładać się nie zdołał, nie wrócił do siebie, dlatego jest kim jest. Jak niespokojna dusza błąkająca się po piekle 😉 Stąd też tyle frustracji i wahań nastroju w tych ludziach, swoją drogą. Znów się rozpisałam 🙂2023-07-02 o 12:21 #2326chronicUczestnikAdmiNar, dzięki za cenną garść wiedzy. Nie zdawałem sobie sprawy jak to wszystko może działać i wpływać na siebie,wzajemnie z siebie wypływać etc. Trochę lepiej teraz to rozumiem. Mój przyjaciel czasami wspominał, ze zupełnie nie pamięta wczesnego dzieciństwa i to ma sens. Pewnie je z automatu wymazał. Bo wiem też, że rodzicie niezbyt się nim interesowali, chyba nie dali mu zbyt wiele ciepła i uwagi. Ojciec był apodyktyczny, lubił wypić a matka nie dawała sobie z tym rady, ale na łasce męża, jak wiele kobiet w tamtych czasach, więc nie śmiała się sprzeciwiać, a później sama w końcu uciekła w wir pracy. W każdym razie tak sobie myślę, że kiedy ludzie mają własne problemy między sobą i z samym sobą, mało tam miejsca na dziecko, jego potrzeby i miłość. Nie wiem na kogo się teraz wściekać za to co się stało z ich synem. Chyba na nich. A oni pewnie za swoje problemy wściekają się na swoich rodziców. Wielopokoleniowe traumy, itp. Więcej rozumiem, ale nie pociesza mnie to.
2023-07-04 o 20:59 #2327AdmiNarOpiekun forumCo mam Ci powiedzieć… Wszyscy tu mamy chyba ten sam problem i wściekłość pomieszaną z bezsilnością. Tak jak mówisz – to problem częstokroć wielopokoleniowy. Ja mam ochotę giry z du*y powyrywać tym, którzy skrzywdzili tak swojego syna, że teraz jedyne co on potrafi to krzywdzenie innych i niezdolność do miłości, bliskości i empatii. Niezdolność do normalności i do czucia się po prostu sobą. Nieważne, że to jego rodzice. Co to za rodzice, którzy doprowadzają do takich katastrof emocjonalnych. I to niejednej osoby, tylko całej lawiny w konsekwencji
2023-07-08 o 10:46 #2328edek12UczestnikNic dodać nic ująć. Kurewskie zaburzenie. Ja bym to nazwał raczej chorobą choć wiem że sklasyfikowane tak nie jest. Bo zaburzenie brzmi zbyt lekko. A to co się odpier*ala w takich relacjach to jest koszmar nad koszmary, piekło na ziemi. Gorąco współczuję wszystkim wplątanym w takich ludzi. W tym i sobie. Zazwyczaj trauma na całe życie.
2023-07-08 o 10:56 #2329edek12UczestnikNajgorsze dla osób bezpośrednio związanych z narcyzami jest to, że wszystko dzieje się tak po cichu w takim ukryciu zazwyczaj, cała ta narcystyczna psychiczna przemoc odbywa się jak w białych rękawiczkach. Gdzie otoczenie w życiu by nie posądzilo, że ta krystaliczna, pogodna persona mogłaby być takim potworem. I zwykle to ofiara (ktora jest rozwalona psychicznie, straumatyzowana, neurotyczna przez to co ją spotyka) jest mniej wiarygodna i wszyscy by w pierwszej kolejności na niej wieszali psy. I to jest NIESAMOWICIE krzywdzące, bo czujemy się że cały świat jest zmanipulowany i nigdy nam nie uwierzy, czujemy, że nie mamy szans na pomoc. A to się może różnie kończyć.
2023-07-08 o 11:29 #2330chronicUczestnikCześć. Moge się tylko domyślać co przeżywają ludzie w związkach z tymi osobami. Bycie w koleżeństwie /przyjaźni (choć dochodzę do wniosku, że przyjaźń to chyba zbyt duże słowo, bo jest ona zbyt jednostronna w tym wypadku) i tak pozwala się lepiej chronić przed taka przemocą. W moim przypadku najbardziej dotkliwe jest poczucie oddalenia tej osoby, obcości, braku zainteresowania moim życiem i sprawami, braku empatii. Wielokrotnie się zastanawiałem co takiego zrobiłem czy powiedziałem, ze np zdystansował się czy przestał odzywać. Ale im więcej czytam tym wyraźniej widzę, ze to nie moja wina, oni tacy sa i koniec. Dopada mnie też czasami nieznośna myśl, że wybrał mnie na przyjaciela bo jestem gorszy, wypadam przy nim blado pod każdym względem. Fizycznie bardzo się różnimy od zawsze, nie stanowię dla niego konkurencji, więc bezpiecznie było się ze mną trzymać. Trochę poczucie w tej przyjaźni bycia w cieniu. Jakby on zawsze musiał błyszczeć a ja stanowiłem jedynie tło… Męczy mnie to i złości.
-
AutorWpisy
- Musisz się zalogować by odpowiedzieć w tym temacie.