Trauma, dezorientacja i poczucie pogubienia po związku z narcyzem
Czy dopadły Cię któregoś dnia refleksje, że cały ten związek z narcyzem był jakiś totalnie dysfunkcyjny, spaczony, chory, uwsteczniający i toksyczny, ale trwał tak długo, że wszystkie te odczucia o jego dziwności stały się po prostu Twoją codziennością – normalnością? Następnie przyszedł moment, gdy pewne zachowania czy zwyczaje tak głęboko weszły w krew, że stworzyły u Ciebie nienormalne odruchy bezwarunkowe, nienormalne rekacje, zakrzywione widzenie rzeczywistości, a w związku z tym irracjonalne postępowanie, wybory, lęki?
Większość ofiar narcyza żyje latami w takim transie i pod dyktando swojego oprawcy, nieustannie poddawana manipulacji, że nie potrafi wyrwać się z tej psychopatycznej matni. Chłonie patologiczne wzorce i w końcu niepostrzeżenie uznaje je za uzus. Jeżeli jakimś sposobem udaje się z tego wyjść, pojawiają się niesamowite trudności w przystosowaniu do jakby nowej, choć całkiem przecież zwyczajnej rzeczywistości. Ogarnia nas poczucie wyobcowania, jak po powrocie z wojny, czy oddziału zamkniętego. Jest to nic innego, jak PTSD – zespół stresu pourazowego, który może wywoływać nieadekwatne reakcje, izolację, problemy ze snem, jedzeniem, napady lęku, czy nawet myśli samobójcze…
Następuje moment, w którym przychodzi zmierzyć się z ponownymi próbami wejścia w związek i… tutaj zaczyna się paranoja w głowie.
Załóżmy, że spotykamy fajną, sensowną, ogarniętą i stabilną psychicznie osobę, która chce obdarzyć nas uczuciem i bezpieczeństwem. Wszystkie te atrybuty są dla nas jakąś podejrzaną abstrakcją, ponieważ nasz znany schemat był całkowicie odmienny. Nierzadko czujemy się nieswojo i zaczynamy sami sabotować cudze lub nawet własne nieśmiało podjęte starania, rozwalając wszystko już na stracie. Pozbawiając się szans na prawdziwe szczęście. Dla osoby, która nigdy nie tkwiła w związku z narcyzem, takie reakcje są jakimś nonsensem, wariactwem. Natomiast my kręcimy się w spirali utrwalonych latami dysfunkcyjnych schematów, świadomości, że to było złe, pomieszanej z poczuciem niemocy i lękiem. Czujemy się jacyś nieprzystosowani, nienormalni, dziwni, bezwartościowi, niegodni. Powrót do normalności jest jak nauka chodzenia czy mówienia u oseska, lub oswajanie psa, który całe życie był bity, że nie każdy człowiek musi oznaczać przemoc i strach.
W związku z tym tematem, uderzył mnie mocno pewien tekst na innym forum – jest mi tak bliski, jakbym czytała o sobie. Bardzo się z nim utożsamiam, bo idealnie trafia w sedno, a nie zawsze nam samym udaje się ująć w słowa te uczucia i fobie z jakimi zostajemy po takiej patologicznej relacji, aby choćby uzmysłowić osobom postronnym, co przeżywamy i jak bardzo jest to popieprzone, oraz jak wiele to od nas wymaga teraz pracy, żeby ponownie stanąć na nogi. Jednocześnie aż mnie wszystko boli, kiedy sobie pomyślę jak wiele innych kobiet spotkało podobnego tyrana i musi teraz czuć się w ten sam nieprzyjemny sposób, radzić sobie w tak trudnym budowaniu świata na nowo i wydostawać się z poczucia skrzywdzenia. Jak skrzywioną rzeczywistość człowiek znosił i dostosowywał się do niej, jaką biedą emocjonalną musiał się żywić, jakim ochłapem prawdziwego życia, jak udawał przed resztą świata, że wszystko jest wspaniale…
Ku pewnemu pokrzepieniu, ale i uzmysłowieniu osobom, którym się wydaje, że coś jest z nimi nie tak, że wcale nie były w takim popieprzonym życiu osamotnione, zamieszczam ten tekst, a w zasadzie najważniejsze fragmenty dyskusji:
No to pomyśl może tak, że nie daj Boże nagle dzieje się z tobą coś złego, to jak sądzisz,
– pomógłby ci ten człowiek czy raczej zostawił samą na pastwę losu?
– Jest to człowiek, na którego mogłabyś liczyć?
– Widzisz go jako podporę na coraz cięższe nadchodzące lata twojego życia?
Bo moim zdaniem najważniejszym kryterium wyboru partnera dla siebie powinno być przekonanie, że na tego człowieka zawsze mogę liczyć i odwrotnie też, rzecz jasna. Jeśli masz do czynienia z narcyzem, to przecież wiadomo, że taki człowiek odwróci się od ciebie, jeśli tylko uzna, że jesteś dla niego zbyt dużym ciężarem. Z narcyzem jest przecież tak, że dopóki nie sprawiasz mu kłopotu, to ok możesz sobie być. Oni zawsze na pierwszym miejscu stawiają siebie i własną wygodę.
– Spotykasz się z nim już cztery lata i czego dobrego doświadczyłaś przy okazji tej znajomości?
– Jak byłaś sama, tak dalej jesteś sama, bo co to za związek, jeśli spotkacie się w weekendy?
– Nie wiem jak spędzacie czas w te weekendy, u niego czy u ciebie, czy gdzieś wyjeżdżacie?
– Jeśli u niego, to jak znam życie pewnie sprzątasz mu w chałupie i nagotujesz żarcia na kilka dni.
– Jeśli u ciebie, to wyobrażam sobie, ile masz roboty z przygotowaniem się do jego wizyty i z nadskakiwaniem mu, gdy jest u ciebie.
– Jeśli wyjeżdżacie, to ciekawe jak rozkładacie koszty takiego wyjazdu?
– Czy chodzicie gdzieś razem? Czy możesz śmiało i z otwartą przyłbicą pokazać się z nim w gronie rodzinnym lub wśród znajomych? Czy raczej chowasz go po kątach, bo wiesz, że nie masz z kogo być dumna?Odkryłam dopiero po latach, bo wcześniej żyłam jak w zaczarowanym filmie pojęcia nie mając dlaczego ten facet tak mnie traktuje i dlaczego nie układa się między nami, dlaczego nasza znajomość nie przebiega tak, jak u innych ludzi. Niczego nie rozumiałam, ale wiedziałam, że dzieje się w moim życiu coś bardzo złego. Zaczęłam szukać pomocy, wtedy zaczęła się też moja nerwica, o której w tamtym czasie też niewiele wiedziałam albo prawie nic. Usłyszałam coś o niebieskiej linii, że istnieje coś takiego jak telefon zaufania itd. Zatelefonowalam i wyobraź sobie od razu odebrano mój telefon, chociaż jak się później dowiedziałam, ludzie dzwonili tam tygodniami nie mogąc się dodzwonić. Porozmawialam z jakąś kobietą i ona właściwie już po paru minutach rozmowy zorientowała się w czym tkwie. Wszystko sobie zapisałam, co do mnie mówiła. Potem weszłam na forum niebieskiej linii i zaczęłam czytać różne wątki. Oczy robiły mi się jak pięć złotych. Czytałam z zapartym tchem. Wszystko się zgadzało.
użytkowniczka Ulle.
Akurat wtedy, pamiętam to doskonałe, narcyz wymierzył mi karę nieodzywania się do mnie, to był już kolejny tydzień koszmaru jego milczenia, ja cały ten czas wykorzystałam na czytanie forum niebieskiej linii, a potem zaczęłam rozszerzać źródła swojej wiedzy, wtedy był to głównie internet, potem były książki i coraz poważniejsze lektury, „Moje dwie głowy” to na tamte czasy dla mnie była jak biblia. Wszystko się zgadzało, dosłownie wszystko, a najlepszym dowodem na to, że tkwiłam w układzie z psychopatą byłam ja sama, bo strasznie się zmieniłam. Miałam psychikę ofiary, sieroty bożej i totalnej doopy wołowej, chociaż wcześniej przed tą znajomością byłam wesołą i pewną siebie osobą, odważną i przebojową.
Dziś chodzę na terapię i szukam tej dawnej ulle. Ona jeszcze mi się troszkę chowa, ale coraz wyraźniej ja widzę, chociaż wiele mam jeszcze wspólnego z tym tworem ullowatym, który narodził się w związku z narcyzem, tworem zakompleksionym, pesymistycznym i bojącym się własnego cienia. Jednak ja wiem, że odnajdę siebie z okresu zanim poznałam tego faceta.
Nie mieszkaliśmy że sobą, chociaż ja bardzo tego chciałam, jednak jemu daleko było do wprowadzania mnie pod własny dach. On nigdy z nikim nie mieszkał, kobiety tylko u niego bywały, ten facet już po trzech dniach nie wytrzymywał nikogo pod swoim dachem. Był z tego znany. Tak więc mowy nie było, żeby można było ułożyć sobie z nim życie. To był mądry facet, obrotny i zaradny, więc dorobił się całkiem niezłego majątku, bardzo kochał siebie, nikomu nie ufał i wszystkich posadzal o złe intencje. Dzielił ludzi na poczciwych frajerów i cwaniakow, którzy tylko czyhają na jego kasę i czekają aż noga mu się powinien. Frajerów, ludzi dobrych i mu życzliwych lekceważyl i pogardzal mimo, chętnie ich wykorzystywał do różnych celów, pomiatal nimi. Im bardziej ktoś był mu przyjazny, tym bardziej on uważał go za frajera i wykorzystywał. Liczył się natomiast z ludźmi o których miał jak najgorsze zdanie, czyli z tymi cwaniaczkami, tam potrafił skladac się w scyzoryk przed nimi, widziałam to wiele razy. Przyjaciół deptal a wrogów nosił na rękach. Miał wielkie powodzenie u kobiet, więc zawsze miał ich pełno i po kilka na raz, jedna wychodziła od niego, a druga właśnie wchodziła, czasami mijały się w drzwiach. Ja też byłam jedna z wielu, chociaż on był dla mnie jedynym. Byłam jakby główna jak to określa maja Friedrich z dwóch głów kołdrą podstawową, chociaż czasami spadałam do roli kołdry pobocznej. Oczywiście pojęcia nie miałam, w jakiej byłam sytuacji.
Ponadto człowiek ten non stop kłamał, kłamał w sprawach duperelnych i w ważnych, kłamał na każdym kroku.
Był wielkim snobem i cieszył się, gdy ludzie zazdrościli mu czegoś. Uważał się za kogoś cytując jego „jestem cudowny, wspaniały i doskonały”.
-nie wiem jaki twój był, mój dużo zapomina lub udaje ze nie pamięta,
-np.wczoraj-próbował telefonicznie wciągnąć mnie w jakiś biznes, powiedziałam, na niby, że będę zainteresowana jak on zrobi to czy tamto, wtedy ja mogę pomóc i ponadto muszę to przemyśleć do rana. Od rana już foch narcyza.
– weekendy, to tak jak piszesz, znajomi-wszyscy mu nie pasują, wypad do marketu czy na miasto-nigdy mu nie pasuje,chyba że w innym odległym mieście,
-finansowo -jego wypłata na moje konto,więc swoje wydatki z nim związane rozliczam,ale nic ponadto nie dostanę, bo mówi ze stale mało zarabia,choć to nieprawda.
Nadal wiem,że jestem totalnie głupia!!! Jak pisałam, jest ktoś inny, lecz ja całe życie musiałam dbać o wszystko sama, teraz nagle jest ktoś, kto wszystko chce robić za mnie i dla mnie, tyle dobroci naraz nie mogę udźwignąć, do tego bardzo mnie kocha lecz ja nie kocham i nie wiem czy będę mogła pokochać, więc bujam się z tym co nic nie daje i nic dobrego nie wnosi do mojego życia…
Teraz,jak wracam pamięcią wstecz,to naprawdę miałam klapki na oczach.Bylo tyle różnych dziwnych sytuacji,dziwnych rozmów kłamstw,nagłych wyjazdów, czemu ja nic nie widziałam i nie myślałam?Nie wiedziałam nic że są tacy wredni ludzie-narcyz,nie miałam pojęcia, teraz nie mogę sobie wybaczyć że tak głęboko w tym tkwie i nie mogę z tym poradzić, po niedzieli zaczynam terapię.Użytkowniczka An56
Miałam doczynienia z narcyzem przez okolo 1,5 roku. Nie duzo ale wystarczająco bym nabawiła się objawów nerwicy lękowej. Wyszłam już prawię na prostą, wiem, że jak teraz się do mnie odezwie to nie zgodzę się na rozmowę czy spotkanie.
Mam do Was kochane pytanie: jak wyglądały Wasze związki po narcyzie?
Mi jest ciężko. Muszę oduczyć się zachowań, których nauczyłam się przy narcyzie. Takich jak:
– mówienie tylko o tych nieprzyjemnych, smutnych rzeczach które mnie spotkały w ciągu dnia, wyolbrzymianie ich;
–nie proszenie o pomoc; nie rozmawianie o uczuciach, o nas.
– Sama nie wychodzę z żadną inicjatywą w sposobie spędzania czasu z partnerem. Tak jakby czekam aż partner się pierwszy odezwie, pierwszy coś zaproponuje jeśli chodzi o spędzanie wspólnego czasu. Partner odbiera moje zachowanie jakby mi w ogóle nie zależało na nim. Irytuje się i już drugi raz mi powiedział, że „chyba potrzebujesz faceta, który jest ch….”. A ja robię tak, bo mi właśnie zależy.
– Podświadomie zachowuję się w stosunku do niego jak do byłego. Bo mam w głowie ciągle, to, żeby dawać jak najwięcej przestrzeni by facet nie zniknął nagle… By niczego nie wymagać.
– W związku z narcyzem mogłam uzyskać jego większe zainteresowanie gdy miałam gorszy dzień, gdy byłam szczęśliwa on był jakby obrażony i nie rozmawiał ze mną, tylko wybąkiwał jakieś półsłówka.
– Gdy proponowałam jakieś zajęcie, spotkanie na moich warunkach nigdy tego nie dostałam. Musiało być tak jak on chce. Moje zachcianki zaś obiecał KIEDYŚ spełnić. Nigdy się nie doczekałam.
– Gdy prosiłam o pomoc, za każdym razem mnie olewał, bo zawsze coś było ważniejsze. Bałam się poruszać temat naszego związku bo po takiej rozmowie milczał przez parę dni, bądź mnie zostawiał.
– Oprócz tego oczywiście przesuwał coraz dalej moje granice, te w seksie też. Kłamał. Krytykował.
Im mniejsze okazywałam mu zainteresowanie i mówiłam dosadnie by spier…. on wówczas bardziej szukał ze mną kontaktu, wykorzystując nawet inne osoby.
Wyleczyłam się z narcyza ale jakieś takie dziwne zachowanie w stosunku do mojego obecnego mężczyzny mi zostało. Czy tylko ja tak mam?
Użytkowniczka marta2101
Zachowania ponarcyzowe, które odpisałaś są normą. Człowiek kończy źle, bo z nerwicami różnego typu, depresjami oraz z dziwacznymi zachowaniami…
Jest tego całe mnóstwo. Człowiek jakby traci umiejętność normalnego komunikowania się z ludźmi. Nie zadzwoni do nikogo spontanicznie, bo zaraz wyobraża sobie, że komuś narzuca się albo pokazuje, jak to mu zależy i ta osoba od razu będzie nim pogardzać i lekceważyć. Jest problem w przeprowadzaniu rozmów o problemach w związku, bo człowiek boi się kary. W moim przypadku było to znikanie z dnia na dzień. Dzień wcześniej było super spotkanie, a następnego dnia koniec, facet nie odbierał telefonów, nie oddzwaniał, nie pisał, po prostu znikał, na kilka dni, potem kilkanaście, później na kilka tygodni, a bywało że i na kilka miesięcy. Po narcyzie pozostaje też jakaś wyuczona skłonność do koncentrowania się na minusach i trudach życia, przyciąganie do siebie myśli pesymistycznych, czarnych i wyobrażanie sobie, że nic się nie uda. Bo tylko idiota podskakuje z radości i cieszy się z czegoś, człowiek mądry wie przecież o tym, że życie jest przede wszystkim okropne, ciężkie i beznadziejne. Przy narcyzie opłacało się być takim smutasem, bo wtedy on ożywial się i widać było, że cieszy się jak dziecko z czyjegoś cierpienia. Chcąc zagrać na nosie narcyzowi wystarczyło opowiedzieć mu tylko o jakimś swoim sukcesie, robił się wtedy posępny i niespokojny. Takie wyuczone zachowania przenosi się potem na relacje z normalnymi ludźmi. Traci się umiejętność wychodzenia do ludzi z własną inicjatywą. Zamiast tego czeka się na działanie innych niczym jakaś księżniczka albo książę udzielny. Nie chcesz tak się zachowywać, ale niestety zachowujesz się tak. Większość nowo poznanych ludzi zniechęca się do znajomości z nami i trudno im się dziwić.
Po związku z takim człowiekiem zostaje też jakaś dziwna skłonność do umniejszania swojej inteligencji, swoich możliwości, niepokazywanie że jest się mądra osobą lecz robienie z siebie słodkiej idiotki, czasem udawanie małej bezradnej dziewczynki, np seplenienie do faceta. Pokazywanie się narcyzowi jako dojrzała mądra i wymagająca kobieta zawsze kończyło się karą zniknięcia i długiego milczenia albo inna kara np złośliwymi uwagami, wyszydzaniem i to zupełnie bez powodu, ot tak po prostu, narcyz jest w czymś takim mistrzem.
I jest jeszcze wiele innych ponarcyzich zachowań. Tak więc na pewno nie jesteś w czymś takim odosobniona. Ileż to potem trzeba nad sobą pracować, by odzyskać utracona normalność.Dlatego należy uciekać od narcyzow i innych tego typu uroczych ludzi.